
Trochę się ich nazbierało. Zadziwiające jest to, że widząc pojedynczy zegarek, nie zwracałem na niego uwagi. Gdy nagle pojawiło się ich kilka, coś można było w nich dojrzeć... Tu chyba oryginalność i upchanie na tarczy trochę informacji (prawie jak w Breitlingu;) ) wywołuję tą euforię. Co tu dużo mówić, kolejne dwie sztuki w stylu Orienta. Jeden na rynek wewnętrzny, drugi na eksport. W sumie różnica oprócz napisów na tarczy jest jeszcze jedna: eksport ma błyszczące, srebrne wskazówki.
Radzieccy obywatelowie nie mieli już takich "pięknych" wskazówek. Musieli się zadowalać zwykłymi, białymi. Ehhh, tamte lata były specyficzne...A co mi tam zależy, jak szaleć to szaleć, zakładam oba i idę coś zjeść:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz